Ernest Bryll
Spirituals
Leżę w łóżku jak w oliwnym ogrodzie
I udaję że śpię
Bo co robić
Ci co przejdą tę noc – będą zdrowi
A goryczy
I tak nie dosłodzę
I udaję że śpię
Bo co robić
Ci co przejdą tę noc – będą zdrowi
A goryczy
I tak nie dosłodzę
On za ścianą cieńszą niż listek
O coś prosi
A Bóg wie kogo?
Głos przenosi
Rura pod podłogą
Jak złe pnącze
Ściśle
O coś prosi
A Bóg wie kogo?
Głos przenosi
Rura pod podłogą
Jak złe pnącze
Ściśle
Czego pukasz. Czego marudzisz
I na lepsze chcesz mnie przeinaczyć
Że zdrzemnąłem tylko
Ty mnie budzisz
I jak uczniom twardy sen przebaczasz
I na lepsze chcesz mnie przeinaczyć
Że zdrzemnąłem tylko
Ty mnie budzisz
I jak uczniom twardy sen przebaczasz
Ja udaję że śpię – całym ciałem
Ale sobą wszystko słyszałem
Drzwi trzasnęły.
Po ciebie przyszli
co oglądasz się
Jeszcze myślisz
Że się spóźnię tylko – bo zaspałem?
Ale sobą wszystko słyszałem
Drzwi trzasnęły.
Po ciebie przyszli
co oglądasz się
Jeszcze myślisz
Że się spóźnię tylko – bo zaspałem?
Płaczesz Panie – a ja jem śniadanie
Bo zgłodniałem od kolacji ostatniej
Jeśli chleb kamieniem ustanie
To przegryzę
Mój pysk się nie zatnie
Bo zgłodniałem od kolacji ostatniej
Jeśli chleb kamieniem ustanie
To przegryzę
Mój pysk się nie zatnie
Teraz skromnie
Na brudnym balkonie
Wypatruję z betonowej wieży
Jak prowadzą ciebie żołnierze
Ty odwracasz się
Coś wołasz do mnie
Na brudnym balkonie
Wypatruję z betonowej wieży
Jak prowadzą ciebie żołnierze
Ty odwracasz się
Coś wołasz do mnie
Jeszcze wierzysz we mnie
Jeszcze wierzysz?
Jeszcze wierzysz?
21.03.87
* * *
Bóg odrzucił ten kamień jakby nic nie ważył
I wstał tak lekko z grobu,
że na twarzach straży
Nie było widać lęku i zdumienia
Może nie zobaczyli nawet,
że się świat odmienia
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Gdzie tak już dobrze we śnie dusznym było
I nie przepuścił tej nocy nikomu
Spod ciepłych pierzyn wywlekał nas siłą
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Byśmy stanęli. Na światło spojrzeli
Byśmy wołaniem wielkim odetchnęli
Bóg odrzucił ten kamień
z tomu „Golgota Jasnogórska”, 2001
Co u nas? Jak to u nas. Lepiej być nie może
Bóg upadł. Lecz w ogóle u nas nie najgorzej
Żyjemy świetnie, bo jeszcze żyjemy
I nie zginęło nam nic oprócz kraju
Trochę go ludzie po nocach szukają
Bóg upadł. Lecz w ogóle zwyczajnie się dzieje
Jakeśmy tu zwyczajni, że się zawsze działo
Każdy dowcipny pędzi i do gardła leje
Jak ci opowiem strasznie się uśmiejesz
To co się działo gdzieś się zapodziało.
Dzień zwyczajny. Bóg upadł. Więc nic się nie stało.
Pośród kolczastych drutów zawiści
Pośród ostrych cierni nieufności
Smagany zimnym biczem plotek
Szarpany wrogością brutalnie
W krzyżowym ogniu intryg
Wśród kłód rzucanych podstępnie
Rósł kwiat. To kwiat miłości.
Nie pozwólcie nikomu go zdeptać.
Bóg odrzucił ten kamień jakby nic nie ważył
I wstał tak lekko z grobu,
że na twarzach straży
Nie było widać lęku i zdumienia
Może nie zobaczyli nawet,
że się świat odmienia
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Gdzie tak już dobrze we śnie dusznym było
I nie przepuścił tej nocy nikomu
Spod ciepłych pierzyn wywlekał nas siłą
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Byśmy stanęli. Na światło spojrzeli
Byśmy wołaniem wielkim odetchnęli
Bóg odrzucił ten kamień
z tomu „Golgota Jasnogórska”, 2001
Co u nas? Jak to u nas. Lepiej być nie może
Bóg upadł. Lecz w ogóle u nas nie najgorzej
Żyjemy świetnie, bo jeszcze żyjemy
I nie zginęło nam nic oprócz kraju
Trochę go ludzie po nocach szukają
Bóg upadł. Lecz w ogóle zwyczajnie się dzieje
Jakeśmy tu zwyczajni, że się zawsze działo
Każdy dowcipny pędzi i do gardła leje
Jak ci opowiem strasznie się uśmiejesz
To co się działo gdzieś się zapodziało.
Dzień zwyczajny. Bóg upadł. Więc nic się nie stało.
Pośród kolczastych drutów zawiści
Pośród ostrych cierni nieufności
Smagany zimnym biczem plotek
Szarpany wrogością brutalnie
W krzyżowym ogniu intryg
Wśród kłód rzucanych podstępnie
Rósł kwiat. To kwiat miłości.
Nie pozwólcie nikomu go zdeptać.