Jakiś czas temu Muszelia zaprosiła mnie do wzięcia udziału w wystawie ATC, które organizuje w Bibliotece Uniwersytetu Łódzkiego. Tak się zdarzyło, że późno odczytałam maila- ale mam nadzieję, że moja praca dotrze na czas:)
Kiedyś w jakimś poście pisałam o jednej z mojej pasji- książkach. Zanim poznałam te wszystkie cudowności związane ze scrapbookingiem- wszystkie pieniądze wydawałam w księgarniach. Do dzisiaj- gdy przechodzę koło księgarni, to nie mogę nie wejść i czegoś nie kupić. W dodatku taka jest cała moja rodzina- wyobraźcie sobie- pięć osób uwielbiających literaturę. Dobrze, że z córkami mamy podobne upodobania, a historyczne pozycje czytamy wszyscy, bo z pewnością w innej sytuacji łatwo by nie było. Po nocach czytam albo tworzę. I nadal mam listę książek, które MUSZĘ przeczytać, a tanie nie są... Ale nie o tym miało być. Chciałam Wam opowiedzieć o mojej PIERWSZEJ KSIĄŻCE, która właśnie- trafiła prosto do mojego serca. To były baśnie węgierskie pt. "Latający pałac". Tata przywiózł mi ją z jakiegoś wyjazdu służbowego. Miałam wtedy 6 lat i na tej książce nauczyłam się czytać- jeszcze zanim poszłam do szkoły, a poszłam o rok szybciej;) SAMA się nauczyłam, pytając od czasu do czasu mamę lub tatę o jakąś literę. Uwielbiałam tę książkę i kocham ją do dzisiaj- takie wzruszające wspomnienie ciepłego, szczęśliwego dzieciństwa. Od tej książki zaczęła się moja pasja i czytanie po nocach pod kołdrą. Potem, gdy sama urodziłam dzieci, i zaczęły robić to samo- moja mama przypominała mi tamte sytuacje- chciała, bym była bardziej wyrozumiała... Mam nawet zdjęcie moich dzieci na plaży- cała trójka leży na ręcznikach i czyta książki- muszę poszukać, to Wam pokażę;)
Dziewczyny, a Wy macie jakieś swoje ulubione książki, niekoniecznie z dzieciństwa; coś, co możecie mi polecić?
Pozdrawiam Was i więcej czasu życzę- żeby i na książkę go starczyło;)
I jeszcze zachęcam do udziału w candy ArteBanale:
Kiedyś w jakimś poście pisałam o jednej z mojej pasji- książkach. Zanim poznałam te wszystkie cudowności związane ze scrapbookingiem- wszystkie pieniądze wydawałam w księgarniach. Do dzisiaj- gdy przechodzę koło księgarni, to nie mogę nie wejść i czegoś nie kupić. W dodatku taka jest cała moja rodzina- wyobraźcie sobie- pięć osób uwielbiających literaturę. Dobrze, że z córkami mamy podobne upodobania, a historyczne pozycje czytamy wszyscy, bo z pewnością w innej sytuacji łatwo by nie było. Po nocach czytam albo tworzę. I nadal mam listę książek, które MUSZĘ przeczytać, a tanie nie są... Ale nie o tym miało być. Chciałam Wam opowiedzieć o mojej PIERWSZEJ KSIĄŻCE, która właśnie- trafiła prosto do mojego serca. To były baśnie węgierskie pt. "Latający pałac". Tata przywiózł mi ją z jakiegoś wyjazdu służbowego. Miałam wtedy 6 lat i na tej książce nauczyłam się czytać- jeszcze zanim poszłam do szkoły, a poszłam o rok szybciej;) SAMA się nauczyłam, pytając od czasu do czasu mamę lub tatę o jakąś literę. Uwielbiałam tę książkę i kocham ją do dzisiaj- takie wzruszające wspomnienie ciepłego, szczęśliwego dzieciństwa. Od tej książki zaczęła się moja pasja i czytanie po nocach pod kołdrą. Potem, gdy sama urodziłam dzieci, i zaczęły robić to samo- moja mama przypominała mi tamte sytuacje- chciała, bym była bardziej wyrozumiała... Mam nawet zdjęcie moich dzieci na plaży- cała trójka leży na ręcznikach i czyta książki- muszę poszukać, to Wam pokażę;)
Dziewczyny, a Wy macie jakieś swoje ulubione książki, niekoniecznie z dzieciństwa; coś, co możecie mi polecić?
Pozdrawiam Was i więcej czasu życzę- żeby i na książkę go starczyło;)
I jeszcze zachęcam do udziału w candy ArteBanale:
Przepiękne kalendarze można wygrać- prawdziwe perełki...